poniedziałek, 14 stycznia 2013

Tak blisko..


-Kurwaaaa... Ty głupia cipo! - ryknęła i uderzyła głową w biurko. - Mówiłam ci, żebyś się nie zakochiwała... - dodała już ciszej.
Patrzyła tępo na szklankę stojącą obok jej głowy. Wiedziała, że od trzech dni nie może się zebrać, żeby ją wynieść, ale tym razem nie ma już siły na nic. Zwłaszcza na wychodzenie ze swojej fortecy.
Westchnęła zrezygnowana.

Że też w ogóle musiała wtedy spojrzeć mu oczy. Lepiej by było, gdyby wydłubała swoje. Pieprzony. Co on, jakiś amant? Nie wierzyła, kiedy ją ostrzegali, że może tak się stać, podobno już niejedna tak wpadła.
- Kurwa, to jego hobby, czy jak? - mruknęła, przeczesując swoje intensywnie zielone włosy. Spojrzała na ekran. Jakiś chłopak do niej napisał. Znowu. Czy oni jeszcze się nie nauczyli? Ona nie interesuje się byle kim. Odpisała mu coś, co wskazywało na to, że nie chce z nim rozmawiać i wyłączyła czat. Wiedziała, że przyciąga ich swoim wyglądem. W internecie wszyscy chcieli poznać kogoś takiego, choć w realnym świecie ludzie częściej na nią pluli i wyzywali od dziwadeł. Żeby poczuć się lepiej, włączyła 'swój' ukochany dubstep. Jednak nawet muzyka nie powstrzymała jej od rozmyślań.

Właśnie. Co ona mogła mu zaoferować? Jest wokół tyle ładnych dziewczyn, przy których była przybyszem z innej planety. Kolorowe włosy, mocny makijaż, piercing – wszystko to odrzucało ludzi od niej. Ale ona czuła się z tym dobrze. Miała swój własny, kolorowy świat i nie potrzebowała, żeby ktokolwiek się w niego wpieprzał. Nie potrzebowała dawniej. Teraz jednak to się zmieniło. Przez tę jedną, durną chwilę.

Nie mogła powiedzieć o nim, że należał do tych, którzy brzydzili się jej wyglądem, wręcz przeciwnie był nim nieco zafascynowany, chociaż nieraz kłócili się, kiedy sprzeciwiał się kolejnej 'ozdobie' na ciele. Lubili się. Może traktowali na wpół poważnie, ale zdecydowanie lubili. Dlatego to tak bolało. Bo nie mogła nic zrobić. Bo znała jeszcze inne, które uległy jego urokowi. I nie chciała być tą złą, tą którą kradnie ich faceta. Zaśmiała się gorzko.

Wsłuchała się w ulubiony kawałek i na chwilę zapomniała o bożym świecie. Rzucała swoją seledynową czupryną w rytm muzyki, od razu zamiatając kilka paprochów z biurka, czym się zbytnio nie przejmowała. W takich chwilach nic nie miało znaczenia. Świat mógł się walić, anioły dąć w trąby, meteory spadać, ważne było, że słyszy ten bit. Bit, który wchodził w nią, poruszał każdy nerw jej ciała, dawał nowe życie. Drżała w ekstazie.

Kiedy odtwarzacz zagrał ostatnią nutę z całego albumu, z powrotem usiadła na krześle. Oddychała ciężko, a z każdym oddechem wspomnienia do niej powracały. Spojrzała w lustro zawieszone na ścianie obok
- Kto by chciał takie dziwadło? - zapytała swoje odbicie. Jednak to nie udzieliło jej odpowiedzi. Mimo, że czekała, zielonowłosa postać przybrała tylko taką samą, psmutną minę.

Zrezygnowana wpatrzyła się w monitor. Sama godziła się na takie warunki. Nie musiała przystawać na współpracę z nimi, zwłaszcza, że wiedziała co nieco o reszcie załogi. A raczej o dziewczynie, która z nią pracowała, i o jej fascynacją nim. Chorą fascynacją. Ha, a ona nie wierzyła, że jest tak źle. Wywiad środowiskowy nie zawsze działa, chociaż akurat w tym przypadku niestety zadziałał.

Doskonale pamiętała ostrzeżenia. Uważaj na niego, nawet ja się nabrałam.

Spoko, mnie nie weźmie, przecież go znam. No i to ja. Nie ma szans.

No, jasne. Nie weźmie. Prychnęła. Faceci mają lepiej. Nie przeżywają tego tak bardzo, jak dziewczyny. A ona, przy pracy musiała te rozterki wsadzić w buty i zachowywać pełny profesjonalizm. Ale na szczęście nie miała z tym większych problemów. Przecież zawsze kryła się ze swoimi uczuciami. Dlatego ludzie uznawali ją za gbura, względnie wredną małpę, kiedy chcąc ukryć to co ma w środku, na zewnątrz stawała się zgorzkniała i dogryzała wszystkim wokół. Czasami zastanawiała się, czy w ogóle istnieje ktokolwiek, kto zna jej prawdziwe ja. Bo nawet rodzice nie znają 'jej' spod skorupy.

On też tak ją widział. Dlatego nie potrafił spojrzeć na nią inaczej. A obraz jego przenikliwych oczu nadal tkwił w jej głowie i nie pozwalał się na niczym skupić. Pochłaniał jej duszę.
Tak bardzo żałowała, że nie jest jak te wszystkie ślicznotki, że nie potrafi wyglądać jak dziewczyna. Komunikator swoim irytującym dźwiękiem oznajmił, że ma nową wiadomość.

Wstrzymała oddech, gdy zobaczyła od kogo jest. Jak zwykle pisał jakieś mało znaczące rzeczy. Związała włosy. Nagle zdała sobie sprawę z tego, co powinna zrobić. Uśmiechnęła się pod nosem odpisując i ciągnąc tę bezsensowną rozmowę. Kiedy napisała, że już kończy i wyłączyła komputer, siadła na łóżku i wzięła się za zaległą pracę.

Każdy człowiek powinien robić to, do czego jest stworzony.

Patrząc na słowa, które zapisała na marginesie, utwierdziła się w przekonaniu, że tak być powinno. Bo nie każdy musi kochać i być kochany. Bo nie ma sensu wpychać sie tam, gdzie cię nie chcą. Bo niektórzy istnieją dla wyższych idei.

Spojrzała jeszcze na chwilę w lustro. Widząc ból w swoich oczach posłała odbiciu smutny uśmiech i łagodnie powiedziała:

- Mówiłam ci, żebyś się nie zakochiwała....

niedziela, 2 września 2012

Nevermind

Krótko wtępem:
Universum: DS
Bohaterowie: Lormis/Nick
Rodzaj: urban fantasy
OSTRZEŻENIE: Utwór może zawierać śladowe ilości anarchii i niecenzuralnych słów. Przed przeczytaniem należy zapoznać się z treścią ulotki bądź skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą.



- Ech… Czuję się taki… osamotniony? Dlaczego właściwie tu jestem? To wszystko stało się tak szybko i nawet nie zauważyłem, a siedzę tutaj. Dziwne… Zwykle nie mam problemów z pamięcią, ale gdy wracam wspomnieniami do momentu, kiedy to wszystko się zaczęło widzę jedynie urywki. Hm… A kiedy właściwie to wszystko się zaczęło? Kiedy tu przybyłem? Czasami mam wrażenie, że o wiele wcześniej. Ach… Jestem tu już tak długo. Długo - czy to dobre określenie? Dawniej twierdziłbym, że to dość krótki okres czasu, jak pstryknięcie palcami, ale teraz przywykłem do tego trybu życia. Ci ludzie wokół uczą mnie innego spojrzenia na świat. W domu raczej siedziałbym i medytował. Dom… Tęsknię za nim. Tęsknię za rodzicami, za bratem, Mistrzem. Tęsknię za opasłymi księgami, które zwykłem czytać godzinami. Tutaj… Tutaj jest inaczej. Życie w ciągłym biegu, wyścig szczurów. Wstawaj, bo się spóźnisz, szybko na niemiecki, a teraz biegiem na matematykę, sprawdź, czy na pewno wziąłeś to wypracowanie I pamiętaj o tym, że na jutro mamy przeczytać ten tekst! Ech, to zupełnie inny świat. Świat, w którym liczy się tylko to, jak wysoko się wzbijesz. Kosztem innych. Ten system boli. Boli nie tylko tego, który przegrywa, także zwycięzcę. Właściwie, w tym systemie nie ma wygranych. Każdy coś traci… Ja straciłem naprawdę wiele. Mam wrażenie, że gdzieś po drodze zgubiłem część siebie.  Wcześniej godzinami zastanawiałem się nad sobą, swoim postępowaniem, systemem wartości, marzeniami. Teraz, jak to zwykła mówić:Coco-jumbo i do przodu. Zastanawiam się, czy wzięła to z jakiegoś filmu. Pewnie tak. Zresztą, jakie to ma znaczenie..? Może inni mogą pędzić na złamanie karku bez zastanowienia, byle biec, byle coś się działo, byle nie siedzieć w miejscu, bo grozi śmierć z nudów.  Ale co jest złego w siedzeniu? Ostatecznie można zrobić sobie przystanek pośród całej tej bieganiny. Tego chaosu. Ale jak to zmienić? Ludzie się nie zmieniają, to tylko przeistaczający się po czasie punkt widzenia, każe nam myśleć, że są mniejszymi skurwielami – coś w tym jest. Oni zawsze będą biec, bez względu na to, czy to ma jeszcze jakikolwiek sens. W tym świecie jest tyle bezsensu. Nie chcę tu być, nie chcę stracić siebie całkowicie. Co mam zrobić?
- NAKURWIAAAJ!!!
Wystraszony odskoczył i upadł. Przytrzymując ucho, w którym pulsował ból, wpatrywał się w dziewczynę przed nim. Nie wyglądała na właścicielkę, mocnego, chrypliwego głosu, lecz nie od dziś wiadomo, że pozory mylą. Przykucnięta, opierając ręce na kolanach, częściowo zasłaniając idiotyczny, (choć sama wolała nazywać go przewrotnym) kolorowy napis „/TEA/WHO/YOU/YEAH/BUNNY/" na szarym, męskim T-shircie, wyszczerzyła zęby w drapieżnym uśmiechu.
- Tak to właśnie z tobą jest.. – jęknął, gdy podniosła się i schowała ręce do kieszeni. – Nachodzą mnie głębsze spostrzeżenia, filozoficzne myśli, mam ochotę popaść w stan melancholii, a ty…
- Nie pierdol. – ktoś, kto dobrze ją znał, w jej stanowczym tonie mógłby wyczuć nutkę sympatii.
Wyciągnęła ku niemu dłoń.
Spojrzał jej w oczy i  niepewnie podał swoją. Pomogła mu wstać, a potem odwróciła się na pięcie i ruszyła. Jej długie włosy tańczyły na wietrze, kiedy rozplątywała słuchawki, mamrocząc przy tym najprawdopodobniej jakieś wiązanki. Wreszcie skończyła, założyła  je na głowę i włączyła odtwarzacz.
Stał w miejscu i zdziwiony patrzył na to, jak kołysząc się w rytm muzyki i potrząsając głową tworzyła specyficzny chód, będący połączeniem spaceru i pogo.
Po chwili usłyszał:
-Ale z ciebie cipa.. Idziesz, czy nie?
Te słowa wyrwały go z otępienia. Już zapomniał, jak jej cięty język dodawał mu motywacji do działania.
- Świat naprawdę wywrócił się do góry nogami. – powiedział, lecz jego słowa zagłuszyła towarzyszka, na cały głos śpiewając jedną z piosenek grupy The Offspring

-Maybe life is like a ride on a freeway
Dodging bullets while you're trying to find your way
Everyone's around, but no one does a damn thing
It brings me down, but I won't let them
If I seem bleak
Well you'd be correct
And if I don't speak
It's cause I can't disconnect
But I won't be burned by the reflection
Of the fire in your eyes*

*fragment pochodzi z piosenki grupy The Offspring, zatytułowanej Staring at the Sun